|
|
Annemarie Müller
List pierwszy
Jabłonna, p. Kaczkowo 21.06.1947
Droga panno Lachmann (1)!
Dzisiaj nadszedł od Pani list z 17.6., bardzo dziękuję!
Chciałabym dzisiaj nieco dokładniej opowiedzieć o śmierci Pani szwagierki (2)! W połowie grudnia zachorowała na zapalenie płuc; chodziłam do niej nieco częściej, ale że było to możliwe jedynie za pozwoleniem, nie zdarzało się to niestety codziennie. W szpitalu nie ma zbyt dobrej opieki, ale jest dodatkowe jedzenie, i choć także wydzielone, to wystarczająco ciepłe. Przez pewien czas miała przy sobie inną miłą chorą, to było dla niej bardzo dobre. Na wigilię byłam u niej i czytałem jej poezję bożonarodzeniową, świeciła się mała choinka. Pani szwagierka wstawała już wtedy co godzinę i miała także nadzieję na wyzdrowienie w transporcie; wtedy nastąpił nawrót; „tak bardzo chcę jeszcze raz zobaczyć wszystkich moich ukochanych” często mawiała, szczególnie dużo rozmawialiśmy oczywiście o Pani, ale opowiadała mi także o innych krewnych, rodzinie Scholtz, Fenner itd Czy ci ostatni wiedzą, że babcia Matthes (3) także była przez 4 miesiące w obozie z całym domem starców? ponieważ wtedy Rosjanie potrzebowali ich dom; potem wszyscy starsi powrócili do Leszna, ale do innego domu, bez jakichkolwiek udogodnień, gdzie starsza pani Matthes wkrótce zmarła. W obozie zachowywała się cicho i była spokojna, wzięto po niej wszystkie rzeczy, nawet suknię na zmianę; bo wówczas wszyscy mieli 45 rozmiar.
Pani szwagierce starałam się często dać nadzieję w jej samotności wskazując na Boga, i wówczas w chorobie zbliżyła się dużo bardziej do Boga niż wcześniej, w każdym razie w nocy, kiedy umierała, dużo się modliła, także prosiła, by inni z nią się modlili. Zasnęła cicho i o 7 rano, kiedy ją widziałam, wyglądała bardzo spokojnie i bardzo pięknie w czarnym koronkowym szalu i czarnej sukni. Już wcześniej dała mi kilka rzeczy oraz napisała testament, tak bym rzeczywiście te rzeczy otrzymała – to się zdarzyło po raz pierwszy w obozie!! Zresztą wszystko szybko się zniszczyło. – Najważniejsze to nie te nieliczne rzeczy do ubrania oraz bielizna, ale – to, co do Pani, miejmy nadzieję, pewnego dnia dojdzie pocztą. –
Jeśli będę mogła stąd wyjść i w końcu będę w Pani okolicy, przyjechałabym chętnie do Pani i dziękuję ze wszech miar za miłe podtrzymanie na duchu! Przed żniwami nie ma jednak co myśleć o transporcie, o ile w ogóle. –
Człowiek staje się cierpliwy i pokorny wobec losu, i podchodzę z dystansem do wszystkiego, co się posiada, nie mam już żadnych życzeń. – Ile smutnych wydarzeń przeżywa się w obozie – spokojna śmierć Pani ukochanej szwagierki w tym wieku jest łaską w porównaniu z niektórymi innymi rzeczami, które można było tu zobaczyć i przeżyć! Oczywiście wszyscy wcześniej myśleliśmy inaczej niż dzisiaj na każdy temat, ale gdy to, co ziemskie i materialne przemienia się w to, co duchowe, jest to dla nas przecież piękne i ważne. I tak uległo zmianie także nasze nastawienie do pogrzebu; również w tej kwestii wyzwoliliśmy się od naszych kochanych starych zwyczajów, w których było i jest tyle piękna – ale gdy ze względu na los, nie jest możliwe, by spocząć w pięknym grobie, to musimy postrzegać już tylko to, co istotne, a to przecież nie tkwi w zewnętrznych formach i czynach! –
Wszystkie mauzolea w tutejszych dobrach ziemskich są rozbite, także trumna mojego męża (4) – wszystkie cmentarze są zniszczone – a gdzie leży mój piękny, dobry chłopiec (5), w którym rosyjskim grobie masowym? I czy w ogóle? – Widzi Pani, po takich przeżyciach człowiek stał się nieczuły na wszystko, co nie jest naprawdę istotne. Rozmawiałam także z Pani szwagierką o tym wszystkim, obiecałam jej, że spróbuję pochować ją w Lesznie, nie było jednak takiej możliwości. –
Uczynił Bóg w sposób wzruszający, że w tych dniach, w których była w kostnicy, miała przy sobie małą 10 miesięczną dziewczynkę, która też umarła dzień później, a jej grób jest koło grobu dziecięcego. – Ona, która podczas swojego życia nie miała dzieci, otrzymała je, gdy umarła – poruszyło mnie to. – Panna Preiss i ja przeglądnęłyśmy wszystko, o czym Pani już wie i przekazałyśmy niektóre rzeczy do szpitala, ludzie oczywiście czekali na to, pozostałe rzeczy zostały przekazane do magazynu na moje nazwisko, niektóre ważniejsze rzeczy mam przy sobie – rzeczy do pisania przekazałam pannie Preiss – chciała teraz wystarać się w obozie o akt śmierci, trzeba o to wystąpić w Osiecznej – do której urzędowo należy Gronowo.
Z obozu niestety nie otrzymuję żadnych wiadomości. Poczta od nas tam nie dochodzi, poza wieściami od oddziałów zewnętrznych, nie dochodzi też nic! Pani dzisiejsza wiadomość o chorobie panny Preiss bardzo mnie poruszyła, spróbuję do niej jakoś napisać. Któż wie, co my wszyscy jeszcze będziemy musieli przeżyć. – ale moc Boża jest wszechobecna i jeśli człowiek się jej podda i gdy będzie czerpał z miłości płynącej od Boga, wtedy przemija wszelki strach wobec wszelkiego losu – wówczas też człowiek się wzmacnia, cieleśnie i duchowo, tak, jak jest mu to potrzebne. – Póki co wiele serdecznych pozdrowień, kochana panno Lachmann niech Pani serdecznie pozdrowi wszystkich, którzy mnie znają, szczególnie superintendenta Ruta z żoną.
Szczególnie serdeczne pozdrowienia dla Pani
Z wyrazami szacunku
Annemarie Müller
Bardzo mną wstrząsnęła wieść, że zginął hrabia Stolberg – chciałabym otrzymać adres księżnej – o Polkach nie opowiedziała mi, paczka także nie dotarła – W obozie Pani szwagierka kupowała dla siebie bez pozwolenia – raz na 2 tygodnie masło i kiełbasę, miała wystarczająco dużo pieniędzy w depozycie! –
przekład: Marcin Błaszkowski
(1) W dzisiejszym budynku muzeum w Lesznie po lewej stronie na parterze znajdowało się małe mieszkanie dla drugiego duchownego parafii. Pozostałą część budynku zajmował pensjonat dla chłopców, synów właścicieli ziemskich z okolic Leszna. Panna Gertrud Lachmann (ur. 28.06.1876 r.) mieszkała w tym budynku do końca wojny w 1945 r. i prowadziła ten pensjonat od 1909 r. Po wojnie mieszkała w Niemczech wschodnich. Jednym z mieszkańców tego pensjonatu był syn właścicieli pałacu w Górznie, państwa Müller.
(2) Else Lachmann z d. Scholtz była żoną brata Gertrudy Lachmann – Otto Lachmanna. Otto Lachmann był lekarzem w Rogowie. Po nadejściu Armii Czerwonej pozostał w swoim miejscu zamieszkania, argumentując swoją decyzję dobrem swoich polskich pacjentów. Zmarł 21 października 1945 r. zamorzony głodem. Po jego śmierci, żona Else, została przewieziona do obozu w Gronowie. Otrzymała pozwolenie na wyjazd do Niemiec, czego jednak nie doczekała, gdyż zmarła 15 marca 1947 r.
(3) Scholtz, Fenner, Mathes – krewni p. Lachmann
(4) Mauzoleum i trumna męża Annamarie Müller-Gurschno zostały zniszczone, trumna została pochowana w ziemi.
(5) Jedyny syn autorki listu – Wolfram zginął na froncie.
objaśnienia w przypisach: Renate Sternel & Marcin Błaszkowski
ostatnie zmiany wykonane 2009-11-11 19:51:39
|